Ech... dawno mnie tu nie było...
Po półrocznej wegetacji na wsi i masie złych przeżyć wróciłam do miasta, które kocham i które na maxa naładowuje mnie energią. Nareszcie czuję, że żyję. A skoro już choć z grubsza poukładałam swoje sprawy, urządziłam się w sześciometrowym pokoiku studenckiego mieszkanka nieopodal Starówki i zwiozłam moc zabawek, powracam do mojego kreatywnego trybu życia. A pomysłów mam w głowie tyle, że nie wiem za co się zabrać w pierwszej kolejności!!!
A tu moja pierwsza próba decoupage'owych spękań - mini pudełeczko na drobiazgi, które sprezentowałam współlokatorce za to, że od czasu do czasu gotuje pyszny rosół, albo szczawiówkę z jajkiem, albo zupę kalafiorową... :)
faaajne pudełko:)
OdpowiedzUsuńa ja tam jednak kocham swoją wieś;p ale w zasadzie nie jest ważne gdzie się jest, ale z kim, co nie?:)